Był czas, kiedy dziewczynki i chłopcy wychowywane były osobno, potem zaczęto forsować koedukację, by znowu wracać do myśli o edukacyjnej rozdzielności płci. Czy to wejście do tej samej rzeki? Czy nauka odsłoniła przed nami jakieś prawidłowości rozwojowe, które są argumentem za zróżnicowaniem? A może to tylko historia, która kołem się toczy….