Astronomowie obserwując niebo już dawno zauważyli, że odległe galaktyki i inne obiekty astronomiczne oddalają się od nas bardzo szybko. A gdyby tak odwrócić ten proces, jak film puszczony od tyłu, wtedy okazałoby się, że wszystkie te oddalające się ciała astronomiczne zaczną zbliżać sie do siebie. W końcu cała materia i energia Wszechświata skupiłaby się w jednym miejscu. Nawet światło, które porusza się z ogromną prędkością (około 300 000 kilometrów na sekundę) miało swój początek w tym jednym miejscu. Gdybyśmy mieli pojazd poruszający się z prędkością światła okrążylibyśmy Ziemię siedem i pół razy w ciągu jednej sekundy.
Punkt, w którym skupiona była całość Wszechświata był mniejszy od najmniejszej drobiny kurzu jaką widzieliście, był nieskończenie mały i nieskończenie gorący. Taki stan rzeczy nie mógł w związku z tym istnieć długo i eksplodował. Całą historię Wszechświata możemy porównać do sztucznych ogni puszczanych w noc sylwestrową. Wybuchają, rozbłyskują na niebie, w końcu wyżarzają się i gasną. Proces ten nie trwa jednak kilkanaście sekund jak rozbłysk sylwestrowych sztucznych ogni, a 13,7 miliardów lat (13 700 000 lat). To długo. Nie trzeba kapsuły czasu, aby podróżować o miliony lat w czasie, wystarczy nam ta sala wykładowa. Zaś na tą niezwykłą podróż zaprasza Was autor wykładu.