Piękna planeta Ziemia

Ziemia to jedynie pyłek na skraju jednej z miliardów galaktyk.

ŻYWIOŁY

Starożytni opisywali złożoność świata wierząc, że jest on zbudowany z czterech podstawowych żywiołów (elementów):ziemi, wody, powietrza i ognia. W tym podziale żywioł ziemi zawsze był umiejscawiany najniżej, zajmując swoje naturalne miejsce. Ziemia była centrum, opoką dla kolejnego żywiołu - wody. Nad wodą rozpościerała się sfera powietrza, a jeszcze wyżej znajdował się ogień. Sfera niebieska otaczająca wszystko, zbudowana była z doskonałego żywiołu, nienależącego już do żywiołów ziemskich. Była to quinta essentia - piąta esencja, piąty element, kwintesencja.

Ziemia jest piękną planetą. Urody dodaje jej błękitna woda i spowijające ją często warstwy białych chmur. Dzisiaj wiemy już, że Ziemia – dla nas najważniejsza – nie stanowi centrum wszechświata. Jest jedynie pyłkiem gdzieś na skraju jednej z miliardów galaktyk. Od starożytności wiadomo, że jest kulą. Znano też jej średnicę i wiedziano, że patrząc na morski horyzont, łatwo dostrzec jej krzywiznę. Teraz możemy ją też oglądać z kosmosu.

CIENKA SKORUPA

Mieszkamy na Ziemi, ale wciąż nie wiemy o niej wszystkiego. Kojarzy nam się ze skorupą ziemską, zbudowaną głównie z tlenu, krzemu i aluminium (80 proc. składu skorupy ziemskiej). Skorupa ziemska – pozornie solidna – jest jedynie cienką, kruchą warstewką na powierzchni płaszcza ziemskiego, który wcale nie jest ani sztywny, ani stały. Grubość skorupy ziemskiej pod oceanami nie osiąga nawet 10 km, a na kontynentach wynosi średnio mniej niż 40 km. Co więcej, skorupa ziemska wcale nie jest tworem statycznym. Istnieją na niej obszary aktywnych wulkanów, a płyty kontynentalne wciąż przemieszczają się powodując naprężenia rozładowujące się w postaci trzęsień ziemi. Wybuch wulkanu może być prawdziwą katastrofą nie tylko dla okolicznych mieszkańców, ale nawet dla całej ludzkości. Wybuch superwulkanu Toba na Sumatrze przed 74. tysiącami lat o mało nie zakończył historii homo sapiens. Setki kilometrów sześciennych pyłów wyrzucone wówczas do atmosfery na długo izolowało Ziemię od życiodajnej energii Słońca i spowodowało gwałtowne ochłodzenie trwające tysiące lat. Taki drzemiący superwulkan ukryty jest także pod amerykańskim Parkiem Narodowym Yellowstone, a jego wybuchu nie potrafimy przewidzieć.

WRÓG Z KOSMOSU

Ziemia nie jest wcale takim bezpiecznym domem, jak nam się wydaje. Wszystkie tworzące ją żywioły mogą przynieść zagrożenie, ale potrafią nas także ochraniać. Tysiące meteorów przybywających z kosmosu wpadając w atmosferę rozgrzewa się i spala w niej, zanim uderzy w powierzchnię Ziemi. Naprawdę groźne mogą być tylko te największe, przed którymi warstwa powietrza nie potrafi nas ochronić. Kolizja z naprawdę dużym obiektem (kometą czy planetoidą), którego rozmiar liczy się w kilometrach, może okazać się końcem naszego okresu panowania na Ziemi. Do bardzo poważnej kolizji doszło nieco ponad sto lat temu, kiedy to meteoryt tunguski (jeśli to był meteoryt) uderzył w syberyjską tajgę. Mieliśmy wówczas okazję obserwować katastrofalne skutki takiego zderzenia. Na szczęście nie uderzył on w gęsto zamieszkałą Europę. Trudno sobie wyobrazić, jakie zniszczenia mogłyby wówczas nastąpić.

PĘKNIĘTY OBRAZ

Być może podobna katastrofa stała się kiedyś przyczyną końca panowania dinozaurów i wtedy właśnie otworzyła się szansa dla nas. Po zagładzie dinozaurów wyszliśmy z ich cienia i szybko zdominowaliśmy inne gatunki. Stworzyliśmy zręby potężnej cywilizacji, wyposażyliśmy jaskinie w centralne ogrzewanie, klimatyzację, lodówki pełne jedzenia, telewizję, telefony i Internet. Zdobyliśmy głębiny i przestworza, sięgamy w kosmos. Z tej perspektywy świat wydaje się nam przyjazny i bezpieczny, ale... to tylko pozory. Ten obraz ma sporo rys i pęknięć, a nasza obecność na Ziemi wciąż jest swego rodzaju loterią. Obserwujemy więc planetoidy i szukamy tych, których orbity mogą przeciąć się w przyszłości z orbitą Ziemi. Na razie nie mamy jeszcze skutecznej metody uniknięcia zderzenia, ale mamy nadzieję, że będziemy ją mieli, zanim okaże się potrzebna. Nie możemy zapominać o potędze żadnego z żywiołów, ani o tym, że wciąż nie jesteśmy w stanie się im przeciwstawiać. Ale pamiętajmy też, że z tych żywiołów wyrasta prawdziwy cud - życie, najpiękniejsze dziecko Matki Ziemi.

Jerzy Jarosz, MGN 01/2010